Jestem zmęczony miejscem, w którym żyję. Przy obecnej koniunkturze lód warty jest jednego drinka w barze. Jeden numer w kiblu nierzadko tez. Cnota? Oddana w klubowej łazience, jak spuszczona w sedesie, może za dwa lepsze drinki, może Jaggera albo Campari. Do tego dwa machy z lufy w przejściu koło klubu albo przy pobliskim śmietniku.
Jeśli nie masz pieniędzy na te drinki, a lufę opaliłeś sam, możesz znaleźć dziewczynę którą już ktoś wcześniej spił. Niby proste. Oczywiście wszystko to są rzeczy, o których nie mówi się następnego dnia. Ludzie to robią, nic wielkiego. Moje koleżanki, a takich miałem wiele, szczególnie często. Nawet mnie bawiły. Najbardziej lubiłem te, które śmiały się ze mną kiedy ja śmiałem się z nich. W gruncie rzeczy śmiała się z nich, z małymi wyjątkami, cała szkoła, ale one wiedziały, że ja drwię z nich trochę inaczej. Nie przeszkadzały mi zdjęcia ze studniówki, na których po wyjściu z toalety miały poobcierane kolana. I mimo, że w moich słowach, często chamskich, było wiele złośliwości, wiedziały, że w tak naprawdę je lubię. Była to prawda, mimo że do dziś nie jestem pewien: czy bardziej lubiłem naśmiewać się z nich, czy śmiać z nimi. Na szczęście nigdy nie musiałem wybierać, mogłem robić obie rzeczy jednocześnie i to z niezłym skutkiem. Tak czy inaczej - śmiały się ze mną, a robiły to nie przez godną mędrca roztropność, ale raczej żałosne pogodzenie się, ze swoim losem.
Były częścią pokolenia Facebook'a i chociaż nie były tak jaskrawymi przykładami tego zjawiska jak ich niewiele młodsze koleżanki, to stykały się z tym na co dzień. Tak zresztą jak i ja. Z ludźmi, których nic nie interesuje, nic nie fascynuje, ani nie intryguje, ludźmi, którzy stukają "lubię to", bo to jedyny sposób wyrażania ich upodobań. Więc stukają dalej, na piosenki, filmy, strony, cytaty, wydarzenia czy notatki znajomych o tym, że ci wychodzą do łazienki, czy słodzą herbatę. Odchodzimy od pisma do piktogramów, jako społeczeństwo stajemy się coraz głupsi. Głupsi ludzie to uboższy język. Uboższy język daje mniej możliwości wyrażenia siebie. Myślenie przestaje mieć sens, jeśli brakuje słów na opisanie czegokolwiek poza podstawowymi rzeczami. Głupsi ludzie tworzą uboższy język, a ten kolejnych głupich ludzi?! Jesteśmy skończeni, to koniec świata, a setki tysięcy idiotów na wieść o tym i tak kliknie "lubię to".
Zresztą kogo to teraz obchodzi, na "kwejku" pojawi się: "kurwy, wino, cappuccino" i wszyscy ucieszą się, że w sieci jest coś wartego przeczytania, bo można ryj wyszczerzyć. Tyle jeśli chodzi o dziewczyny. A kolesie? Gdzieś na drugim końcu Polski siedzi na wiocha.pl przedstawiciel pokolenia: "jestem nowoczesnym młodym polakiem, na siłę chcę być światowy, starzy się dorobili, jestem gość" i nawet nie wie, że śmieje się sam z siebie. Jesteś gość?
Jasne, że jesteś. Nic nie musisz, bo na większość rzeczy jesteś za fajny. To jasne, zajebistość od Ciebie bije. Dobrze jak ludzie zdają sobie sprawę, że powinni Ci dziękować za łaskę rozmowy z Tobą. Twój stary może ma fabrykę kartoników na śmietankę do kawy?
-no to jo
Nie masz obowiązku rozmawiania z nikim, bo przecież tak ciężko znaleźć kogoś równego sobie. Myślisz, że Ci zazdroszczę. Jasne. Totalnej pustki. Głupim zawsze było lżej. Jesteś tak tępy, że nie wiesz, że o Tobie mowa kiedy to czytasz. Pomogę Ci. Jeśli masz zwyczaj zaczynania zdania od "mój stary", "moja stara" albo "starzy" to prawdopodobnie czytasz tu o samym sobie. Chyba ze Twoi rodzice faktycznie są warci opowiadania o nich. Uwaga! Fakt posiadana przez nich fabryki tekturowych rolek do papieru toaletowego wcale ich takimi nie czyni. Nie bój się takich jak Ty są setki tysięcy stąd na wschód. W krajach, gdzie jeszcze nie wiedzą, że skarpet nie nosi się do sandałów, a okulary słoneczne noszone wieczorem dają wszystkim do zrozumienia, że maja do czynienia z idiotą-szpanerem ze wschodniej europy. Nie obchodzi mnie gdzie jeździsz na wakacje i jaka furę kupią Ci rodzice kiedy dostaniesz się na studia, które oni sami będą musieli Ci załatwić. Nie obchodzisz mnie ty, twoja dziewczyna i setki polaków podobnych do ciebie.
Jest połowa stycznia. Zbliżają się ferie, zaczynamy myśleć o wyjeździe kiedy ni stąd ni zowąd:
- Zróbmy sobie Oktoberfest w lutym!
- Oktoberfest w lutym?
- Polska Partia Wielbicieli Piwa ma sens, ale własny Oktoberfest? W lutym?
- Będziemy ortodoksyjni. Wyjazd w niezbyt odległe miejsce, sami faceci, tylko piwo.
Pomysł chwycił od razu. Zaczynamy poszukiwania domku, a jeszcze tego wieczory w domach moich kolegów w różnych częściach miasta słychać rozmowy?
- A po co tak? Co wy tam będziecie robić?
- Pić piwo mamo.
- Co będziecie robić?!
- Pić piwo tato.
- Jak to? Nic tylko pić piwo?
- No.
- Jak ja wam zazdroszczę.
Faktycznie jest czego. Ten wyjazd przejdzie do historii, będą o nim krążyły legendy.