Moje oczy otwierały się i zamykały. Powieki zderzały się ze sobą z łoskotem, łopotały klaszcząc i ukazując mi kilkanaście razy na sekundę nieruchome klatki z postaciami otaczających mnie znajomych. Widziałem ich twarze w świetle kolorowych laserów. Powietrze było pełne beat'u, energii i życia. Wibracja parkietu wędrowała z tego podziemnego klubu na całe miasto. Po drgających poręczach niosła się na zroszony deszczem bruk, wprawiając go w falowanie. Drżały latarnie, wibrowały krople wody, światło pulsowało. Życie i energia, które emanowały z tego miejsca były tak intensywne, że niosły się echem po całym centrum i pozostałych dzielnicach sięgając nawet przedmieść kilku sąsiednich miast, czego doświadczyły starsze panie obserwując drganie herbaty w kubkach rozstawionych po stołach całego województwa.
W tym amoku i szale na parkiet wpadła moja melancholia tłocząc się dookoła tak ciasno, że ja - wciąż trzepocząc powiekami - nie widziałem nic poza nią. Zrobiło mi się duszno, ruszyłem w stronę toalety. To wtedy postanowiłem wydłubać z siebie to co leżało mi na sercu i rozbabrać na blogu, nie dbając o to czy ktoś to kiedyś przeczyta.
Po chwili stałem już nad pisuarem, czołem oparty o ścianę. Uciekał to na prawo, to na lewo jakby przestępował z nogi na nogę.
Pisuary były moimi powiernikami tam, gdzie akurat dorwał mnie alkoholowy zjazd. Były niemymi świadkami moich wewnętrznych przewrotów i rewolucji. Ni to miska, ni to ceramiczny hełm przywiercony do ściany. Duchamp nazywał go fontanną, a ja - po tym jak piwo, wino i wódka wymuszały na mnie szczerość wobec samego siebie - czyniłem go świadkiem moich rozliczeń, słuchaczem wewnętrznych monologów, recenzentem całego JA, które przed nim wielokrotnie wypluwałem.
Moje powieki zderzyły się ze sobą na dobre, światło zgasło, a ja wybrałem się na spacer wzdłuż alei wspomnień, jak umierający, po mieście, w którym się wychował. Nie da się bowiem jednoznacznie oddzielić drzewa od ziemi, na której wyrosło. Ziemia ta stała się częścią drzewa, a drzewo wrosło w nią na stałe. Tak właśnie ta szkoła i ludzie, których tam poznałem wrośli w moje serce.
Zaczynam blog od pożegnania z tamtą przeszłością.